Rozważania z niedziel Adwentowych roku liturgicznego "C"

***


Spis treści:

I niedziela Adwentu
II niedziela Adventu
III niedziela Adventu
IV niedziela Adventu


I niedziela Adwentu

Lk 21,25-28.34-36

"Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie,
abyście mogli uniknąć tego wszystkiego,
co ma nastąpić,
i stanąć przed Synem Człowieczym"

Wierzący jest zawsze zajęty ciągłym sprawdzaniem swojej drogi do celu ostatecznego wyznaczonego mu przez Boga. Tej drogi nie można improwizować. Tak jak atleta nie może zaimprowizować sukcesu w ważnych zawodach ale musi się do nich dobrze przygotować wytrwałym ćwiczeniem i wyrzeczeniami, tak również wierzący musi ćwiczyć się w cnotach.

Swego czasu marynarze odnajdywali kierunek podróży obserwując w dzień położenie słońca a w nocy szukali gwiazd, albo trzymali się blisko brzegu, aby nie stracić stałych punktów odniesienia. Ale od kiedy zostały wymyślone i skonstruowane przyrządy nawigacyjne, podróże morskie stały się bardziej proste i bezpieczne.

Mówiąc w sensie duchowym, jeżeli chcemy płynąć w stronę portu wiecznego zbawienia, obserwacje wzrokowe dzisiaj nie wystarczą. Dzisiaj jest zbyt dużo mgieł i zanieczyszczeń produkowanych przez mas media. W takiej atmosferze jest prawie niemożliwym ?nawigowanie? bez przyrządów wysokiej jakości. Dlatego też Bóg ofiaruje nam specjalne przyrządy, abyśmy mogli przepłynąć morze naszego życia w relatywnym spokoju i w pewnym bezpieczeństwie. Tymi przyrządami są: modlitwa i czuwanie.

Nie możemy jednak tylko od czasu do czasu patrzeć na te przyrządy. Wiedząc jak niebezpieczna jest ta przeprawa, musimy mieć oczy ciągle w nie utkwione.

Powrót do spisu treści

***

II niedziela Adwentu

Lk 3, 1-6

Głos wołającego na pustyni:
Przygotujcie drogę Panu,
prostujcie ścieżki dla Niego...?

W dzisiejszej Ewangelii Łukasz przedstawia nam długą serię precyzyjnych informacji historycznych, aby nam powiedzieć, kiedy Pan Bóg objawił się ludziom i kiedy rozpoczęła się nowa nadzieja. To wszystko jest wołaniem, aby wierzyć, że Bóg naprawdę przyszedł do nas, na ten świat, i że nasza historia jest naprawdę historią zbawienia, ponieważ Bóg, w pierwszej osobie wszedł w naszą pogmatwaną historię.

Z tej prawdy wynika dla nas dużo pociechy i nadziei. Bardzo interesujące są niektóre szczegóły. Przede wszystkim, kim są ci, których wspomina św. Łukasz?

Tyberiusz: był imperatorem bardzo dyskusyjnym, tak że zakończył swoje dni na Kapri, zamknięty murem strachu i rozpaczy. Piłat: był człowiekiem zaślepionym władzą i karierą. Zostawił w Judei wspomnienia bardzo przykre a potem popadł w niełaskę imperatora. Herod Antypas: był synem Heroda Wielkiego, rozpasanego tyrana z czasów narodzin Jezusa. Filip: był bratem Heroda ze strony ojca. Jego matką była Kleopatra.

Ci ludzie, z ich pogmatwanymi podłościami, są jakby obramowaniem dla kroków Chrystusa w Jego przepowiadaniu Ewangelii: to jest prawdziwa stajnia, prawdziwsza od tej z Betlejem.

Jednak - mówi nam św. Łukasz - Bóg przybywa mimo wszystko. Również na bagnie rodzi się kwiat: nie ma sytuacji w której Bóg nie okazałby się zbawicielem, aby tylko przyjęło Go serce ludzkie. To jest pierwsza wielka nauka: nauka nadziei i optymizmu.

Ale z tej kartki historii wynika również inna myśl: ten obraz odpowiada pewnemu precyzyjnemu momentowi: rok 27 lub 28 naszej ery.

Co to znaczy? To znaczy że nasza religia nie została wymyślona przy jakimś stoliku, nie jest owocem fantazji. Wiara, religia chrześcijańska narodziła się z faktu, który zaistniał: pewnego dnia, pewnego konkretnego dnia, pewnego konkretnego roku Bóg wszedł między działanie ludzkie. I od tego momentu świat się zmienił.

Z tej prawdy rodzi się wielkie zaufanie, wielka nadzieja. Świat nie jest tylko teatrem gwałtowników: jest również Bóg, który chodzi ludzkimi drogami. I jeżeli Bóg jest ?obywatelem? historii, świata, to dlaczego mamy się bać?

Jednak Ewangelista Łukasz zaskakuje nas zakończeniem. Zamiast o Chrystusie, mówi nam o Janie Chrzcicielu. Dlaczego?

Ponieważ godzina Chrystusa została przygotowana przez człowieka: poprzednika. A bez takiego przygotowania Bóg nie przychodzi na świat.

Dlatego też aby spotkać Chrystusa, nie koniecznym jest pójść daleko, ale trzeba patrzeć na świat w nowy sposób. Aby spotkać Boga, aby Go zobaczyć, koniecznym jest przygotowanie własnego serca: odległość między nami a Nim jest odległością postaw wewnętrznych. Nie spotka się Boga, jeżeli nie poślubi się Jego wyborów; nie można zobaczyć Boga jeżeli nie oczyści się oczu z zasłony grzechów.

Jasne jest więc, że w każdym czasie mogą istnieć osoby przed Chrystusem, środowiska i sytuacje przed Nim i bez Niego. Również w naszym życiu być może są obszary jeszcze nie zbawione, są zachowania, które jeszcze nie zostały zbawione.

Dlatego też powraca Adwent. Powraca dla nas. Powraca, aby postawić nas przed światłem, które już jest. Powraca, aby pukać do drzwi naszej upartej małości, do chwili aż się otworzy na nawrócenie i przyjmie z radością przychodzącego Boga.

Jeżeli nasze serce otworzy się na Światło, my staniemy się poprzednikami Chrystusa, dla ludzi którzy żyją ?przed Chrystusem i bez Chrystusa?.

Jaką piękną rzeczą jest odkryć w poprzedniku Chrystusa proroctwo o naszym życiu i naszym zadaniu: przyjąć Chrystusa aby zaprezentować Go innym.

Pozwólmy oświecić się abyśmy oświecali drogę naszym braciom: Bóg Wszechmogący stał się żebrakiem naszej współpracy, ponieważ jest tak dobry aby dać nam radość z czynienia dobrze razem z Nim.

Nie zamykajmy serca na Bożą miłość cierpliwą i nieustanną, która ofiaruje nam jeszcze raz Adwent: "dar" aby rozpocząć.

Powrót do spisu treści

***

III niedziela Adwentu

Łk 3, 10-18

"Cóż mamy czynić"
On im odpowiadał...
Wiele innych napomień dawał ludowi
i głosił dobrą nowinę.

Bazą radości chrześcijańskiej jest wierność zobowiązanim wobec Boga i wobec bliźnich. Święty Jan Chrzciciel w dzisiejszym urywku Ewangelii nie proponuje nikomu, z pytających go co mają czynić, aby porzucile swą pracę, swoje zawody, i poszli za nim na pustynię aby żyć jak eremita i czynić w ten sposób pokutę. Zachęca ich, aby pozostali na swoim miejscu, aby nadal poświęcali się swej pracy, ale w odmiennym stylu. Ten styl charakteryzuje się sprawiedliwością, która niesie w sobie wielką radość. Radość ta wynika z zadowolenia się tym co się już posiada.

Aleksander Pronzato mówi, że wierzący to człowiek, który "idzie" do Chrystusa "pozostając" radosnym na swoim miejscu, ponieważ radość chrześcijańska musi być ewangelizowana.

Pewien niewierzący mówił, że czuje się zawsze utwierdzany w swoim zaprzeczaniu istnienia Baga, kiedy widzi chrześcijanina smutnego i zamartwionego; i że przeżywa pewien kryzys, kiedy spotyka człowieka wierzącego pełnego radości i zaufania, nawet w sytuacjach krytycznych.

Tutaj nie chodzi o radość w samej radości, ale tę, którą przeżywa podróżnik, widząc, że z każdym krokiem zbliża się do celu. Jan Chrzciiel musiał się usprawiedliwiać przed ludem, że nie jest Mesjaszem: od niego biła taka radość, że wszyscy myśleli, że to właśnie on jest Chrystusem.

My często mamy chęć krzyczenia światu, że jesteśmy uczniami Chrystusa, bo niewierzący sami nie mogą się tego domyśleć. A może warto by było zmienić styl naszego życia, aby inni patrząc na nas mogli powiedzieć to samo co o pierwszej wspólnocie chrześcijańskiej: "Patrzcie jak oni się miłują", patrzcie w jakiej radości żyją, mimo tylu trudności.

Spróbujmy naszym życiem ukazać innym źródło naszej radości: Jezusa Chrystusa!

Powrót do spisu treści

***

IV niedziela Adwentu

Łk 1, 39-45p

"Błogosławiona jesteś między niewiastami
i błogosławiony jest owoc Twojego łona"p

Maryja bez żadnego filozofowania i zastanawiania się wybrała się w daleką podróż: jeżeli Elżbieta znajduje się w potrzebie to jest naturalne, że trzeba iść i jej pomóc. W ten sposób Maria odwraca herarchię ludzkich wartości. Matka Boga chce usługiwać człowiekowi. W ten sposób uprzedza nauczanie Chrystusa: Kto chce być pierwszym, niech się stanie sługą wszystkich.

Często się oddajemy pracy duszpasterskiej, apostolskiej z usprawiedliwioną nadzieją nawrócenia innych, albo co najmniej poprawienia niektórych. Ale mało kiedzy pytamy się samych siebie: czy jestem przepełniony, uświęcony Bogiem? Czy pozwalam się prowadzić Jemu, czy chcę być posłusznym narzędziem e Jego ręku aby być sakramentem zbawienia dla innych?

Pokorna Maryja, która nazwała siebie służebnicą Pana, która pozwoliła wypełnić sie Duchem Świętym, stała się sakramentem uświęcającym Zwiastuna Pana, kiedy on jeszcze był w łonie swej matki. To Mesjasz wnosi radość i zbawienie do domu Zachariasza, ale Maryja jest "naczyniem", które Go nosi dla uświęcenia innych.

Dziecko porusza się w łonie i Elżbieta w odpowiedzi na to poruszenie wypowiada wspaniałe pozdrowienie dla swojej kuzynki. Wytłumaczenie tego faktu tkwi w tym, że Maryja jest "pełna łaski" i swoimi czynami uświęca innych.

Powrót do spisu treści

***

Spis treści

Spis Rozważań

Powrót do strony głównej